Pan Jezus na to pytanie nie odpowiada wprost. Posługuje się przenośnią, porównując wejście do wiecznego zbawienia do możliwości dostania się na salę godową (alegoria uczty weselnej jest używana przez Chrystusa bardzo często, jako symbol rzeczywistości, którą w uproszczeniu nazywamy „niebem”). Chętnych do wejścia jest wielu, a brama prowadząca do sali weselnej bardzo wąska. Nie po raz pierwszy Chrystus zaznacza ten fakt, mówiąc wyraźnie w innym miejscu: „Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7,14). Trzeba więc będzie użyć wszystkich sił, włącznie z przemocą wobec samego siebie, by się tam dostać. Nie wystarczą nawet najlepsze chęci, ani zaklinanie rzeczywistości i Pana Boga naszym „chceniem”.
Chrystus uświadamia nam, że problemem jest nie tyle liczba zbawionych - owszem, ilość miejsc na uczcie weselnej jest ograniczona - ile bardziej ograniczony na wejście na ucztę czas. Podobnie jak ograniczone, skończone w swoim doczesnym trwaniu życie każdego człowieka.
Nieuchronnie nadejdzie moment, kiedy Gospodarz godów zatrzaśnie drzwi. I co wtedy? Będziemy do nich walić, dobijać się, krzyczeć, zaklinać się na dawną zażyłość z Panem domu - „Przecież jedliśmy i piliśmy z Tobą…”, ale czy to cokolwiek pomoże? Niestety NIE. Nie będą miały znaczenia nasze mnożone modlitwy, pobożne westchnienia do Boga, pobożne postawy w kościele. Jak to?! Przecież od dziecka jesteśmy przekonani, że to właśnie ma zadowalać Pana Boga i „kupić” nam zbawienie! O co więc jeszcze chodzi??
Okazuje się, że na ucztę godową wejdą nie ci, którzy wołają „Panie, Panie”, ale ci, którzy „pełnią wolę Ojca niebieskiego” - czyli na serio traktują naukę Ewangelii i według nauki Chrystusa kształtują każdą dziedzinę swojego życia, począwszy od systemu wartości i przekonań moralnych. Ci, którzy nie traktują Boga jako wygodnego dodatku do życia, a Ewangelii Chrystusa jako obcej, niezgodnej z moim „widzimisię” ideologii.
Wielu usłyszy więc wyrok odrzucenia. A kto jeszcze zajmie miejsca na uczcie? Właśnie ci, którzy „przyjdą z północy i południa, ze wschodu i zachodu” - poganie! Izraelici uważali pogan za niegodnych zbawienia, bo widzieli w nich ucieleśnienie wszelkiego zła i grzechu.
Nie podoba się? Chrystus nie nauczał po to, aby się podobać ludziom. Prawda zawsze boli, szczególnie prawda Chrystusowej Ewangelii, prawda o nas samych. Dlatego właśnie my, którzy uważamy samych siebie za „pierwszych”, staniemy się ostatnimi.