body{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:300; } h1{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:800; } h2{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:600; } h3{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:normal; } h4{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:normal; } h5{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:600; } h6{font-family:Open Sans, sans-serif; font-weight:600; } @media (min-width: 1400px) { .container { max-width: 1140px; } }
Zmartwychwstały ukazuje się Apostołom. Przychodzi do nich kolejny raz, jeżeli przypomnimy sobie poprzednie czytania z Ewangelii, tuż po niedzieli Wielkanocnej to zobaczymy, że Słowo Boże opisuje nam różne spotkania Jezusa z uczniami. Pan spotyka ich pogrążonych w rozpaczy, zawiedzionych tym co się wydarzyło w Jerozolimie, pełnych lęku i wystraszonych, wątpiących i niedowierzających. Ukazujący się Jezus towarzyszy im w odkrywaniu prawdy, która sprawia, że napełnieni Jego odwagą wracają do źródła i przestają uciekać, bo doświadczyli , że tylko prawda może ich wyzwolić z niewoli własnych oczekiwań i wyobrażeń. Cierpliwie tłumaczy im Słowo, a Słowo otwiera ich oczy, i rozpoznają Go przy łamaniu chleba, serce przypomina im wszystko czego dokonał w ich życiu i spotykają się ze Zmartwychwstałym. Wracają i opowiadają innym co ich spotkało w drodze ( Łk 24, 30-35), zarzucają na Jego słowo sieci i łowią całe mnóstwo ryb (J 21, 5-7). Nie muszą już o nic pytać, bo wiedzą, że to „To jest Pan"
Tomasz też pragnął spotkania ze Zmartwychwstałym, niestety nie było go razem z uczniami, kiedy Jezus przyszedł do nich. Co musiał czuć, kiedy dowiedział się od uczniów, że oni widzieli Pana? Co się działo w Jego sercu, przecież na pewno jak każdy z nich pragnął osobistego spotkania z Jezusem! Chrystusowi nie przeszkadza jego niewierność. On widzi serce Tomasza i zna jego kondycję. Przychodzi do apostołów jeszcze raz, kiedy Tomasz jest z nimi i sprawia, że ta niewierność przemienia się w głęboką wiarę, która prowadzi Tomasza do pięknego wyznania „Pan mój i Bóg mój”. Od tej pory staje się wiernym, bo co innego oznacza słyszeć o Jezusie, a czym innym jest osobiste doświadczenie obecności Pana.
Jezus przychodzi do nas ze swoim pokojem. Przychodzi mimo zamkniętych drzwi, mimo naszej obecnej izolacji, przychodzi poprzez Słowo i pragnie napełnić nas swoim Duchem. Pragnie dodać nam odwagi mówiąc „to Ja jestem”. Zaprasza nas abyśmy dotknęli Go w Jego Słowie. Nie chce abyśmy byli „zatrwożeni i zalęknieni”. On Zmartwychwstał i żyje! A skoro Bóg jest z nami to któż może być przeciw nam! Któż może nas odłączyć od miłości Chrystusowej? (Rz 8, 31-35). A przecież to Ona jest najważniejsza. To nie od nas zależy nasze życie, to Jego tchnienie pozwala nam patrzeć inaczej na wszystko co dzieje się wokół nas - z perspektywy Bożej, z perspektywy tego co już się dokonało - zwycięstwa życia nad śmiercią. Wiemy, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, ale czy wierzymy w Jego zmartwychwstanie w naszym życiu, w to, że On jest światłością, „Mesjaszem, Synem Bożym, czy wierząc mamy życie w imię Jego”? Nie wystarczy żyć, trzeba mieć życie zanurzone w Nim. Czy wierzymy, że Jego drogi mogą być lepsze od naszych? A może ciągle jesteśmy smutni, bo przecież nie tak miało być, bo spodziewaliśmy się czegoś innego, a jest tak, a nie inaczej? Czy potrafimy się powierzyć Opatrzności Bożej? Tomasz nie bał się otwarcie mówić o swoim niedowierzaniu. A czy my potrafimy otwarcie stawać przed Bogiem? Otwierać nasze serce przed Nim i błagać, aby nasza wiara była realnym, osobistym spotkaniem ze Zmartwychwstałym Jezusem?
Dajmy się poprowadzić Bogu Jego drogami, kosztem naszych przywiązań i wyobrażeń. On nas zaprasza do odkrywania tajemnicy Jego Miłości. Jezus powiedział do siostry Faustyny: „ Pragnę aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W tym dniu otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mego....” (Dz.699). Schrońmy się w Jego sercu, odkrywajmy ślady Jego obecności w naszym życiu, czytajmy Słowo Boże. Zbliżymy się z sercem cichym i pokornym, z sercem skruszonym i powiedzmy: Jezu ufam Tobie. Reszty dokona Jego Miłosierdzie.
Zwiastowanie to spotkanie Boga z człowiekiem, to piękny dialog oparty na zaufaniu i całkowitym oddaniu się Temu, który do nas przemawia i pragnie abyśmy pełnili Jego wolę w naszej codzienności. Dialog, który odbywa się w naszym sercu każdego dnia kiedy dokonujemy wyborów między pójściem za Światłem, a pozostaniem w ciemnościach naszych słabości.
Spodobało się Bogu aby Matką naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa została skromna dziewczyna z maleńkiego Nazaretu. To właśnie do Niej posyła swojego anioła Gabriela aby przez niego powiedzieć Jej o swoich planach, o tym co dla niej przygotował. Taka jest już logika Boga, że często wybiera to co małe w oczach świata, aby temu światu pokazać, że to On jest Panem i że dla Niego nie ma nic niemożliwego tym bardziej, jeżeli człowiek jest zdolny do współpracy z Jego łaską. Maryja z wielką pokorą przyjmuje wszystkie skierowane do niej słowa, jest zmieszana i rozważa to co usłyszała. Dowiaduje się, że pocznie Syna Bożego, którego panowaniu nie będzie końca i że nie ma się niczego bać, ponieważ znalazła łaskę u Pana. Anioł zapewnia ją jeszcze o tym, że to Duch Święty zstąpi na Nią i moc Najwyższego ją osłoni. Maryja słucha i z pokorą przyjmuje do serca Słowo, które za chwilę stanie się ciałem i zamieszka pośród nas. Odpowiada Bogu TAK i pragnie wypełnić Jego wolę. Służebnica Pańska, która zapragnęła aby się wszystko wypełniło według Słowa Bożego bo wie, że w Nim są wszystkie źródła.
Maryjo Matko najpiękniejszej Miłości przygotuj nasze serca na narodzenie Jezusa. Naucz nas pokory, która uczyni nas zdolnymi do odnalezienia Dzieciątka w Betlejem, abyśmy tam mogli spotkać się z Twoim Synem, „którego panowaniu nie będzie końca”. Niech czas adwentu będzie naszym czuwaniem i zapatrzeniem w Ciebie Matko, bo Ty zawsze prowadzisz nas do Ojca i pragniesz abyśmy każdego dnia byli gotowi na odpowiadanie Bogu TAK.
Na pewno każdy z nas zastanawiał się chociaż raz w życiu jak wygląda niebo. Listopad to miesiąc, który w szczególny sposób zatrzymuje nas na drogach naszego życia i skłania do refleksji, budzi się tęsknota za tymi, którzy z naszych rodzin odeszli już do domu Boga Ojca. Czy naprawdę odeszli? A może dopiero zaczęli żyć? No, ale jak to...... to znaczy, że wcześniej nie żyli? O co chodzi w tym naszym życiu i umieraniu? Trudne pytania, na które każdy z nas powinien osobiście szukać własnych odpowiedzi, by żyć świadomie, by być szczęśliwym i dobrym chrześcijaninem w swojej rodzinie, pracy, w codziennym życiu.
Jezus powiedział, że jest jedyną drogą, prawdą i życiem. „Jest drogą, która prowadzi do poznania prawdy, a poznanie prawdy do pełni życia w Nim”.
Maryja zaprasza nas do słuchania Boga. Ona uczyniła to pierwsza i wskazała nam drogę którą powinniśmy podążać, drogę służby i posłuszeństwa. To Ona powiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”, wierząc, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. (Łk. 1,38). To Ona pragnie prowadzić nas każdego dnia do swojego Syna, wstawiając się za nami w naszych potrzebach. Towarzyszy nam w codzienności i zwraca uwagę na to, że dla Jezusa ważne są wszystkie nasze potrzeby.
Jezus przez trzydzieści lat dojrzewał w ukryciu, a po przyjęciu chrztu w Jordanie od Jana Chrzciciela rozpoczął swoją publiczną działalność. Ten czas, poprzedzający głoszenie nauki, był potrzebny Chrystusowi do wzrastania i nabierania mocy. Był to czas kiedy łaska Boża spoczywała na Nim ( Łk 2, 40 ), aby przygotować Go do wypełnienia woli Boga Ojca.
Jezus mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” ( Mk 1, 15 ). Wszyscy „zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” ( Mk, 1, 22). Tym którzy szli za Nim, a było ich „wielkie mnóstwo”, pragnął uświadomić przede wszystkim to, że najcięższą chorobą człowieka jest grzech, że potrzebne jest nieustanne nawracanie polegające przede wszystkim na zmianie myślenia.
Chociaż Ci, którzy Go słuchali w synagodze jeszcze w tym momencie nie wiedzieli, że jest Tym, który na krzyżu po wypowiedzeniu słowa „wykonało się”, ostatecznie pokona szatana i otworzy nam niebo, to już teraz ich serca zaczęło nurtować pytanie: „Co to jest?”. Co to za „nowa jakaś nauka z mocą” ? Co takiego działo się w sercach ludzi , że „na wieść o Jego wielkich czynach” (Mk 3, 8b) ściągali do Niego z całej okolicy? Do momentu spotkania z Jezusem zapewne słuchali uczonych w Piśmie, chodzili do świątyni, a jednak to dopiero Jego nauka ich zafascynowała, zapragnęli bliżej poznać Tego, który „nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”. Może wtedy po raz pierwszy poczuli zupełnie inny „smak” Prawa, inny bo wypełniony przez Jezusa miłością? Może już wtedy zaczęli doświadczać tego, że ich zwyczajna codzienność staje się wyjątkowa dzięki Jego obecności?
Stawiane pytania są zawsze początkiem poznania. Tak było w przypadku uczniów, wielkich tłumów podążających za Jezusem i tak jest rownież w naszym życiu. Jezus pozwala nam poznać Boga Ojca poprzez przyjmowanie Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało pośród nas ( J, 1,14). Zaprasza nas do pięknego i świadomego odkrywania naszego życia w Nim, bo tylko wtedy będziemy mogli doświadczyć pełni. On potrzebuje naszego zaangażowania i naszej współpracy z Jego łaską. Czy w moim życiu jest czas i miejsce na słuchanie Słowa Bożego? Czy Słowo Boże jest dla mnie światłem, które rozświetla wszystkie mroki mojego życia? Czy naprawdę wierzę w to, że „wszystkim, którzy Je przyjęli dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1,12)? Czy potrafię się zachwycać Ewangelią i wierzę , że w niej ukryte jest moje życie? Czy dbam w mojej codzienności o zażyłą relację z Jezusem?...
Prośmy Boga o serca ciche i pokorne, o serca otwarte na tajemnicę Jego Miłości. Niech zachwyt nad Jego Słowem poprowadzi nas do wiernego naśladowania Jezusa w naszej codzienności. Jego nauka poznana rozumem powinna dotrzeć do naszego serca. Jeżeli tak się stanie będziemy potrafili dzielić się Bożą Miłością z bliźnimi jak chlebem powszednim. Sam zachwyt nie wystarczy potrzebne jest jeszcze działanie, wypełnienie Słowa w naszym życiu. Bóg zawsze prowadzi nas do drugiego człowieka.